Rozdział V: Sama w domu
-Mam
dziś wieczorem spotkanie biznesowe. – poinformowała mnie Cel, gdy kończyłam
jeść drugą porcję spaghetti i rozglądałam się po kuchni. Siedziałyśmy przy
czteroosobowym stole z ciemnego drewna, takiego samego z jakiego były zrobione
szafki. Ściany miały lekko beżowy kolor, na podłodze były ułożone panele.
Wszystko było ładnie do siebie dopasowane, a kuchnia była nowocześnie
wyposażona. W takiej kuchni, to nawet ja mogłabym z wielką chęcią coś
ugotować. Uśmiechnęłam się sama do
siebie.
-Yhm
– mruknęłam z pełna buzią.
-Możesz
zostać sama? Dobrze się już czujesz? – zapytała z troską w głosie.
Przełknęłam jedzenie zanim odpowiedziałam.
-Oh,
jasne. Nie martw się. Tylko, hm…
-Co?
-Muszę
pozwiedzać – uśmiechnęłam się. – Tak więc spoko, będę miała zajęcie na wieczór.
-O
niee. Muszę Ci pokazać gdzie co jest. – usłyszałam w jej głosie niedawny
entuzjazm.
-Okej.
Niech ci będzie. – zaraz zerwała się z miejsca.
-No
chodź!
Posłusznie
poszłam za nią. Minęłyśmy salon w którym leżałam wcześniej. Dopiero teraz
zauważyłam że jest ogromny. Sofa i beżowe fotele otaczały niewielki szklany
stoliczek na którym Cel ustawiła kompozycję kwiatową, naprzeciwko ładnych mebli
był kominek, a nad im wisiał telewizor. W rogu stała etażerka, a na niej
kolejny bukiet kwiatów. Ściany miały delikatny fioletowy odcień. Do ogrodu
prowadziły duże, rozsuwane, szklane drzwi, które zajmowały 1/3 ściany.
Poza
tym na dole znajdowała się też łazienka, do której zajrzałam tylko przelotnie –
urządzona była na niebiesko-biało. Niebiesko-białe kafelki na podłodze i ścianach, błękitne ściany nad kafelkami, biały prysznic i wanna na
których były niebieskie wzory, nawet ręczniki leżące na półce były w różnych
odcieniach niebieskiego.
-Wariatka
– powiedziałam do Cel. Uśmiechnęła się radośnie.
W rogu salonu znajdowały się duże schody z
jasną, drewnianą, zdobioną barierką. Zaczęłam wtaczać mój tyłek po nich, idąc
zaraz za Cel.
-I
jak wrażenia? – zapytała.
-Noo,
nawet ok. – zaczęłam marudzić, a ona spochmurniała. – No żartuję przecież
Celeste. Jak na razie jest bosko. – od razu się rozpromieniła.
-Wiedziałam, że ci się spodoba. Ale poczekaj,
jeszcze dużo zostało do obejrzenia.
-W
to nie wątpię – mruknęłam cicho. Zaśmiała się.
Weszłyśmy
na piętro.
Dwie
ściany były beżowe a dwie fioletowe, jednak tu fiolet miał cieplejszy odcień
niż w salonie. Gdzieniegdzie na ścianach były powieszone obrazy przedstawiające
krajobrazy, oczywiście nie zabrakło też kwiatów. Poza tym było tu kilka par drzwi.
-Te
są do Twojego pokoju. – powiedziała z uśmiechem Cel.
Otworzyłam
je i zamarłam.
-Wow!
– tylko tyle byłam w stanie wymówić.
Pokój
był niesamowity. Ściany w kolorze jasnego cappuccino, na podłodze panele i
puchaty biały dywan. Centralne miejsce zajmowało ogromne, zapewne bardzo
mięciutkie łóżko, na którym leżało mnóstwo poduszek. Obok łóżka na szafce stała
lampka, która żółtym blaskiem swojego światła sprawiała, że było tu jeszcze przytulniej.
Po przeciwnej stronie łóżka, niedaleko drzwi było biurko z moim laptopem, a
obok mała sofa i stolik. Dalej znajdowały się szklane drzwi wychodzące na
balkon, z którego było widać ogród. Nad drzwiami wisiały delikatne białe
zasłony, ale na górze zauważyłam też rolety.
-Zobacz
tam – Celeste wskazała drzwi niedaleko nas. Podeszłam do nich.
-Och
– wyrwało mi się. Moja własna łazienka była urządzona podobnie do tej na dole,
tyle, że zamiast niebieskiego dominowały tu takie kolory jak róż, fiolet, czerwień
– oczywiście wszystko było ładnie stonowane i pasowało do siebie. Wyszłam
stamtąd i skierowałam się do rozsuwanych drzwi obok.
-To
tylko szafa – krótko skomentowała Cel, ale na jej ustach czaił się tajemniczy
uśmiech.
Rozsunęłam
drzwi.
-Tak,
faktycznie tylko szafa. – skwitowałam. – Tyle, że to ogromna szafa. Z osobną
półką na buty. Natomiast ubrania były ładnie ułożone, według kolorów. Zamknęłam moją
idealnie jak nigdy uporządkowaną szafę i jeszcze raz rozejrzałam się po pokoju.
-Jest
nieziemski! – wykrzyknęłam i uściskałam Cel.
-Dziękuję
– promieniała z radości. – Moja sypialnia to trzecie drzwi po prawej.
Naprzeciwko jest jeszcze jedna łazienka – uniosłam brwi zdziwiona, ale ona nie
skomentowała tego, tylko ciągnęła dalej – Jak przyjedzie Lexi…
-Kto?
-Alexis
– Twoja kuzynka, będzie mieszkała w pokoju obok twojego. O tu – pokazała ręką
drzwi, gdy wyszłyśmy na korytarz. Potem zerknęła na zegarek. – Poradzisz sobie?
Ja będę musiała zaraz lecieć. W lodówce i szafkach w kuchni masz pełno
jedzenia, chociaż po tym spaghetti to nie wiem, czy będziesz coś jeszcze jadła.
-No
racja, racja. – zaśmiałam się – nie martw się, poradzę sobie.
-To
dobrze. – zaczęła iść w stronę schodów.
-Yyy,
Celeste? – zapytałam.
-Tak?
-A
tamte drzwi? – wskazałam na najbardziej oddalone drzwi gdzieś niedaleko kąta,
które z niewiadomych powodów mnie zaciekawiły. Zawahała się.
-Tam
to tylko taki składzik. Nic nie ma ciekawego, jakieś materiały budowlane i to
wszystko.
-
Aha. Fajnie. Baw się dobrze – rzuciłam lekko.
- Dzięki. – podeszła i ucałowała
mnie w czoło. - Uważaj na siebie i nie siedź do późna. I pamiętaj że nie możesz
wychodzić, masz szlaban. Pa.
-Cześć ciociu. – uśmiechnęłam się.
Poszła. Usłyszałam trzask frontowych drzwi, i dźwięk odpalanego samochodu.
Wyjrzałam przez okno, pojechała.
Hm…
zamyśliłam się i rozejrzałam. Co by tu zrobić. Sama w tak ogromnym domu.
Rzuciłam się na łóżko z rozbiegu rozwalając część poduszek.
-Ale super! –
wykrzyknęłam i zaczęłam się śmiać. Gdy już mi przeszła głupawka zorientowałam
się, że jest bardzo cicho. Wygrzebałam więc słuchawki i włączyłam muzykę na
full. Od razu lepiej, uśmiechnęłam się do siebie. Znalazłam w szafie piżamę i
postanowiłam iść do mojej łazienki wziąć prysznic.
-Ale najpierw
może, hm… - zamyśliłam się – pójdę po jakieś żelki czy coś. Potrzebuję trochę
cukru we krwi. Wyskoczyłam z pokoju podrygując do taktów muzyki. Zeszłam do
kuchni, pomyszkowałam po szafkach, znalazłam żelki i sok pomarańczowy.
Pomaszerowałam radosna na górę z moimi zdobyczami.
Nagle
moje serca zaczęło mocniej bić. Odwróciłam się, i lekko podskoczyłam. Wydawało
mi się, że za dużymi drzwiami salonu widzę jakiś cień.
-Głuptasku,
czego się boisz? – zbeształam siebie – to pewnie tylko jakiś ptak.
Poszłam
na górę nie odwracając się już za siebie. Weszłam do pokoju i odpaliłam
laptopa. Podłączyłam do niego głośniki, dzięki czemu mogłam już zdjąć
słuchawki. Gdy było głośniej od razu poczułam się raźniej. Podeszłam do drzwi
na balkon, otworzyłam je delikatnie i wyszłam. Noc była śliczna i ciepła. Na
niebie świecił księżyc w pełni, a wkoło migotały gwiazdy. Przezornie nie
patrzyłam w dół, na ogród. Zawiał lekki wiaterek. Zadrżałam i weszłam do środka
zamykając drzwi i zasuwając rolety.
Otworzyłam
paczkę żelków, wyłowiłam kilka zielonych i zjadłam. Nagle coś usłyszałam. Trzaśnięcie
drzwi? Nie możliwe, pewnie to moja wyobraźnie płata mi figle. Napiłam się
trochę soku i zaczęłam przeszukiwać laptop w poszukiwaniu jakiegoś filmu do
obejrzenia. Poczułam wibrację telefonu. No tak, Robert dzwoni. Zupełnie
zapomniałam o randce.
-Kochanie?
-Cześć,
cześć.
-Czemu
się nie odzywasz? Co się dzieje?
-Nic,
przeprowadziłyśmy się dziś.
-O
już? To gdzie teraz mieszkasz?
-Na
jakimś zadupiu, ale za to dom jest ładny.
-Powiedz
gdzie to jest to zaraz wpadnę po ciebie.
-Nie.
Nie mogę wyjść. Mam szlaban, trochę chamsko się zachowałam w stosunku do ciotki.
-Żartujesz?
Daj mi ją do telefonu, zaraz z nią pogadam.
-Nie,
nie, nie. Nie ma jej.
-No
to Mała, na co czekasz? Możesz wychodzić.
-Lepiej
nie, jestem zmęczona.
-Jesteś
pewna – wyraźnie posmutniał.
-Tak,
wiem to na pewno.
-Dobranoc
Kotku.
-Taa,
dobranoc.
Rozłączyłam
się. Nie miałam ochoty ani na rozmowę ani na spotkanie z nim. Nie dziś.
Zamyśliłam się i nawet nie zobaczyłam, że w domu znowu stało się bardzo cicho.
Lista odtwarzania się skończyła, dopadłam kompa, żeby włączyć ją od nowa.
-Aa!
– krzyknęłam. Teraz mi się nie wydawało, coś trzeszczało. Jakiś dźwięk dobiegał
z korytarza. Okay, oglądam horrory, niemożna iść w stronę dźwięku. Najlepiej
zaszyć się w jakimś pokoju i poczekać na kogoś, ale nie mogłam siedzieć w
miejscu.
Znowu
usłyszałam trzask. Włączyłam muzykę, ale ściszyłam ją trochę. Powoli wychyliłam
nos za drzwi pokoju. Wszędzie było pusto. Spojrzałam w stronę drzwi składziku.
Nic. Zawróciłam do mojego pokoju.
Trzask!
Znowu!
Stanęłam w bezruchu. Powolutku obróciłam się. Nagle dało się słyszeć ogromne trzaśnięcie
i skrzypienie. Znowu spojrzałam, tym razem podejrzliwym, wzrokiem na składzik.
Zaczęłam się bać.
Poukładałam
sobie kilka faktów, Cel wychodzi dwa razy w miesiącu na jakieś tam spotkania. Zawsze wraca bardzo późno,
zerknęłam na zegarek, była 21:12.
-Wróci
dopiero za kilka godzin - wyszeptałam do siebie drżąc. Pomyślałam, że mogę wyjść
stąd. Ale nagle przypomniał mi się cień za drzwiami do ogrodu i zimny dreszcz,
który mnie przeszedł na balkonie. Zostanę - zdecydowałam. Szczerze mówiąc, już
nie miałam ochoty zwiedzać tego domu, ale musiałam się dowiedzieć co wydaje te
dźwięki. Coś mnie tam ciągnęło. Może to po prostu ciekawość, może moja głupota.
A może po prostu to tylko zwykły przeciąg, ciotka nie zamknęła jakiegoś okna i tyle.
Wyszłam na korytarz. Podeszłam do
drzwi pokoju Cel i zatrzymałam się, dalej widniała klapa w suficie, zapewne na
strych. Brrr… Nie lubiłam takich miejsc
BUM.
Aż podskoczyłam.
Znowu spojrzałam w stronę odległego pokoju. Dziwne.
Co tam jest?
BUM.
Zaskrzypiały
drzwi. Teraz wiedziałam dokładnie, które to drzwi wydaja e dźwięki. Te od dziwnego pokoiku-składziku. Po
plecach przebiegł mi zimny dreszcz. O rany, może lepiej wrócić do pokoju?
Obejrzałam się. Nie! Nie mogę. Zrobiłam krok do przodu. Nic. Zapadła głucha
cisza. Nawet nie słychać już było muzyki z mojego pokoju. Drugi krok.
Spojrzałam niepewnym wzrokiem na drzwi, a potem rozejrzałam się po korytarzu,
na wszelki wypadek notując w pamięci wszystkie dostępne drogi ucieczki. Dobra,
idę - postanowiłam w myślach. No bo co
tam może być? Na pewno nic strasznego. Zrobiłam kolejny krok, następny…
Tępa cisza w całym domu. . Czułam jak cała drżę, dosłownie się trzęsłam ze strachu, a zimny pot oblewał mi plecy. Ale szłam dalej, jak zahipnotyzowana. Już wiedziałam, że dziś muszę tam wejść. Już podjęłam decyzję. Kolejne kroki. Stanęłam przed drzwiami. Wyciągnęłam rękę, żeby je otworzyć, zawahałam się. Opuściłam ją.
Tępa cisza w całym domu. . Czułam jak cała drżę, dosłownie się trzęsłam ze strachu, a zimny pot oblewał mi plecy. Ale szłam dalej, jak zahipnotyzowana. Już wiedziałam, że dziś muszę tam wejść. Już podjęłam decyzję. Kolejne kroki. Stanęłam przed drzwiami. Wyciągnęłam rękę, żeby je otworzyć, zawahałam się. Opuściłam ją.
-No dalej, dasz radę – szepnęłam do
siebie drżącym głosem. Wyciągnęłam znowu rękę, położyłam na klamce. Nacisnęłam…
I nic. Drzwi były zamknięte na klucz.
Odetchnęłam z ulgą. Pomimo tego, że coś mnie tam ciągnęło, to i tak się przeraźliwie bałam. Obróciłam się tyłem i zaczęłam iść w stronę swojego pokoju lekko się rozluźniając.
Odetchnęłam z ulgą. Pomimo tego, że coś mnie tam ciągnęło, to i tak się przeraźliwie bałam. Obróciłam się tyłem i zaczęłam iść w stronę swojego pokoju lekko się rozluźniając.
Trzask
i skrzypienie spowodowały, że momentalnie, cała drżąc ze strachu obróciłam się.
Drzwi były lekko uchylone. Zmrużyłam oczy. Co jest do cholery?!
Wzięłam głęboki oddech. Podeszłam do nich. Popchnęłam lekko i zajrzałam do środka. W pokoju było dość jasno, była pełnia, więc księżyc świecił mocno i jego blask wpadał przez okno. Weszłam trochę dalej. Strach nieco odpłynął.
-Wow! – szepnęłam.
Wzięłam głęboki oddech. Podeszłam do nich. Popchnęłam lekko i zajrzałam do środka. W pokoju było dość jasno, była pełnia, więc księżyc świecił mocno i jego blask wpadał przez okno. Weszłam trochę dalej. Strach nieco odpłynął.
-Wow! – szepnęłam.
fajne opowiadanie , ciekawie się czyta . Czekam na dalsze rozdziały :D
OdpowiedzUsuń