sobota, 5 maja 2012

Rozdział II: Nowy dom


Rozdział II: Nowy dom


- Jak było w szkole?
- Dobrze.- siedziałam z ciotką w jej czarnym Ashtonie Martinie i obserwowałam drogę.
-  Oj, chyba nie do końca dobrze. Czyżbyś się pokłóciła z Robertem?
Zignorowałam jej pytanie o mojego prawie-chłopaka (czemu prawie? Bo ja się wciąż waham, długa historia) - Nie jedziemy do domu? – zapytałam zdziwiona, gdy zobaczyłam że samochód skręca w jakąś boczną drogę, której wcześniej nie zauważyłam.
- Oh, naturalnie że jedziemy do domu. Tyle że do nowego.
- Co? Żartujesz!? Myślałam że przeprowadzka dopiero za miesiąc. Muszę zabrać moje rzeczy przecież i wszystko przenieść. Mówiłaś, że jest jeszcze nie skończony. – Dostałam słowotoku.
- Twoje rzeczy już tam są. Skończyliśmy wcześniej budowę.
- Wszystkie rzeczy? – Skinęła głową. - Jeej, jak Ci się to udało? Jesteś niesamowita! – ucieszyłam się, że ominie mnie ten cały bajzel związany z przeprowadzką.
- Dzięki. – Uśmiechnęła się tajemniczo. – Niedługo tam dojedziemy.
- Dlaczego to jest tak daleko od centrum? – niezbyt mi się to podobało.
- Bo tam był najładniejszy teren.
- Niech Ci będzie, chociaż nie przekonuje mnie to wcale.
- Ojj, nie narzekaj. Spodoba Ci się tam na pewno.
- Skoro tak twierdzisz. – Westchnęłam trochę zrezygnowana.
Celeste Waynee to moja ciotka. Jest niezwykłą i młodą kobietą. Nie ma męża ani chłopaka, mimo tego że jest bardzo atrakcyjna. Wygląda co najwyżej na 25 lat, ale jestem pewna że jest dużo starsza, chociaż nigdy nie chce mi zdradzić swojego  wieku. Mieszkam u niej odkąd pamiętam. Nie znam moich rodziców, Cel nigdy o nich nie chce rozmawiać. Mówiła tylko że to dobrzy ludzie (taa jasne). Cel jest siostrą mojej matki. No, ale nie wnikam, nie chcę myśleć o moich cudownych rodzicach, którzy mnie zostawili, jak to mówiła Cel „dla mojego dobra”, w co ja nie wierzę. Jest mi przykro że mnie zostawili, ale nie znam ich, i chyba nawet nie bardzo chcę poznać. Zostawili mnie! To mówi chyba samo za siebie. Nie chcą mnie, a skoro oni mnie nie chcą, to ja ich też nie chcę! I nic mnie nie przekona, że jest inaczej. Nie chcę już o tym myśleć! Byłam wkurzona na własne myśli.
Zapomniałam dodać, że jesteśmy, (tzn. Cel jest) bardzo bogata. A teraz jej nową zachcianką był nowy dom. Wcześniej mieszkałyśmy w niewielkim, ślicznym domu niedaleko centrum miasteczka, a teraz ona postanowiła mieć ogromny dom z dużym ogrodem. Budowali go ok. rok. A ja go nawet jeszcze nie widziałam. Nawet nie wiedziałam, gdzie jest. Cel zrobiła z tego straszną tajemnicę. Chciałam coś od niej wyciągnąć o tym, ale nie mogłam. Jak ona się na coś uprze, to nie ma rady. Ale w końcu przyszedł ten upragniony dzień. Z wrażenia nawet zapomniałam o moim dziwnym śnie, o którym rozmyślałam cały dzisiejszy dzień. Chciałam tylko zobaczyć to cudo. Bo znając Celeste – to będzie naprawdę coś nieziemskiego.
-WOW. – Wyrwało mi się, gdy dojechałyśmy do elektrycznej bramy. Otworzyła się automatycznie. Zamarłam. Usłyszałam cichy śmiech Cel.
- Poczekaj aż zobaczysz w środku – rany ona prawie podskakiwała z radości, a myślałam, że to ja mam coś z głową.
-Yyy, Cel, nie wątpię, że jest piękny. Ale po co nam taki wielki dom. Jest nas tylko dwie. No chyba, że o czymś nie wiem? – to ostatnie stwierdzenie, zamieniło się nagle w pytanie.
- Oczywiście że tylko my dwie, ale lubię duże przestrzenie. Zawsze marzyłam o takim ogromnym domu. I w końcu spełniłam to marzenie. – wciąż patrzyłam na nią pytająco, więc zamyśliła się. – Niedługo przyjedzie Twoja kuzynka Jessica i zamieszka z nami.
- Wow, teraz mi mówisz? – wzruszyła ramionami - W sumie, dobrze że mamy tak duży dom, przynajmniej nie będę musiała z nikim dzielić pokoju.
- Nie bądź taka niemiła. Będzie fajnie, jestem pewna że się zaprzyjaźnicie.
- Mówiłam ci już, że twój optymizm mnie przeraża?
- Przesadzasz. – Uśmiechnęła się i wysiadła z samochodu. - Idę do środka.
- A ja idę obejrzeć nasz dom od zewnątrz.
- Tylko się nie ociągaj zbytnio, zaraz będzie obiad.
- Zdążyłaś coś ugotować? Jesteś jakąś czarownica czy jak? – zapytałam z sarkazmem. Jej uśmiech na chwilę zniknął, by po chwili powrócić.
- Chciało by się – odpowiedziała szybko i poszła do domu.
Zostałam sama na zewnątrz. Zaczęłam się rozglądać. Wszędzie było tak zielono i tak ładnie. Dom bez wątpienia był piękny. Ściany miały lekko beżowy kolor, okna były duże, ramy były w kolorze jasnego drewna. Do głównych drzwi prowadziły schody, a z boku znajdowała się ładna weranda. Na górze z dwóch stron domu były widoczne balkony.
- Mam nadzieję, że dostanie mi się pokój z balkonem. – powiedziałam do siebie cicho i powędrowałam dalej. Z boku domu był duży basen (ach kocham pływanie), a nad nim rosły palmy i inne ładne rośliny. Gdzieniegdzie stało kilka leżaków i duży parasol. Jak na jakiejś wyspie. Cel miała rację, już mi się tu zaczęło podobać. A jeszcze tyle przede mną. Poszłam więc zwiedzać dalej.
Weszłam przez furtkę do ogródka z tyłu domu, a raczej do ogromnego ogrodu i stanęłam jak wryta. Poczułam się jak we śnie. Wszędzie drzewa, kwiaty. Zaczęłam się rozglądać. Tyle tego było. Przez środek ciągnęła się alejka wykładana zieloną kostką i prowadziła do ławki zawieszonej na… chociaż, właściwie to była huśtawka. Wszędzie zwieszały się girlandy kwiatów. Centralne miejsce w ogrodzie zajmowała fontanna. Podeszłam bliżej przyjrzeć się jej. Cichy szmer wody uspokajał. Była bez wątpienia piękna. Nie miała żadnego konkretnego kształtu, ot taka całkiem normalna fontanna wykuta z marmuru, nie umiałam nazwać jej kształtów. Tylko, było w niej coś dziwnego. W tym całym ogrodzie było coś dziwnego. Obeszłam fontannę dookoła i usiadłam na murku. Rozejrzałam się, zanurzyłam dłoń w chłodnej wodzie i nagle mnie olśniło. Szybko poderwałam się na równe nogi. Zaczęłam się nerwowo rozglądać i kojarzyć fakty – huśtawka, kwiaty, pełno kwiatów i zieleni, alejka wyłożona zielonkawą kostką i w końcu – fontanna. Tylko jednego tu brakuje – Chrisa. O nie! Nie, nie, nie! To jest po prostu nie możliwe! Przeraziłam się nie na żarty. Zaczęłam się cofać idąc do tyłu. Nawet się uszczypnęłam – czyżbym wciąż śniła. Co jest!? Zaczęłam stamtąd uciekać. Zatrzymałam się przed głównym wejściem do domu i ciężko oddychałam. Moje myśli gnały jak szalone.
         Bez wątpienia coś niedobrego ze mną się działo. Zdążyłam tylko tyle pomyśleć, gdy nagle znienacka przyszedł ból głowy i ogarnęła mnie ciemność.

1 komentarz: