Rozdział II: Nowy dom
-
Jak było w szkole?
-
Dobrze.- siedziałam z ciotką w jej czarnym Ashtonie Martinie i obserwowałam
drogę.
- Oj, chyba nie do końca dobrze. Czyżbyś się
pokłóciła z Robertem?
Zignorowałam
jej pytanie o mojego prawie-chłopaka (czemu prawie? Bo ja się wciąż waham,
długa historia) - Nie jedziemy do domu? – zapytałam zdziwiona, gdy zobaczyłam
że samochód skręca w jakąś boczną drogę, której wcześniej nie zauważyłam.
-
Oh, naturalnie że jedziemy do domu. Tyle że do nowego.
-
Co? Żartujesz!? Myślałam że przeprowadzka dopiero za miesiąc. Muszę zabrać moje
rzeczy przecież i wszystko przenieść. Mówiłaś, że jest jeszcze nie skończony. –
Dostałam słowotoku.
-
Twoje rzeczy już tam są. Skończyliśmy wcześniej budowę.
-
Wszystkie rzeczy? – Skinęła głową. - Jeej, jak Ci się to udało? Jesteś
niesamowita! – ucieszyłam się, że ominie mnie ten cały bajzel związany z
przeprowadzką.
-
Dzięki. – Uśmiechnęła się tajemniczo. – Niedługo tam dojedziemy.
-
Dlaczego to jest tak daleko od centrum? – niezbyt mi się to podobało.
-
Bo tam był najładniejszy teren.
-
Niech Ci będzie, chociaż nie przekonuje mnie to wcale.
-
Ojj, nie narzekaj. Spodoba Ci się tam na pewno.
-
Skoro tak twierdzisz. – Westchnęłam trochę zrezygnowana.
Celeste
Waynee to moja ciotka. Jest niezwykłą i młodą kobietą. Nie ma męża ani
chłopaka, mimo tego że jest bardzo atrakcyjna. Wygląda co najwyżej na 25 lat,
ale jestem pewna że jest dużo starsza, chociaż nigdy nie chce mi zdradzić
swojego wieku. Mieszkam u niej odkąd pamiętam.
Nie znam moich rodziców, Cel nigdy o nich nie chce rozmawiać. Mówiła tylko że
to dobrzy ludzie (taa jasne). Cel jest siostrą mojej matki. No, ale nie wnikam,
nie chcę myśleć o moich cudownych rodzicach, którzy mnie zostawili, jak to
mówiła Cel „dla mojego dobra”, w co ja nie wierzę. Jest mi przykro że mnie
zostawili, ale nie znam ich, i chyba nawet nie bardzo chcę poznać. Zostawili
mnie! To mówi chyba samo za siebie. Nie chcą mnie, a skoro oni mnie nie chcą,
to ja ich też nie chcę! I nic mnie nie przekona, że jest inaczej. Nie chcę już
o tym myśleć! Byłam wkurzona na własne myśli.
Zapomniałam
dodać, że jesteśmy, (tzn. Cel jest) bardzo bogata. A teraz jej nową zachcianką
był nowy dom. Wcześniej mieszkałyśmy w niewielkim, ślicznym domu niedaleko
centrum miasteczka, a teraz ona postanowiła mieć ogromny dom z dużym ogrodem.
Budowali go ok. rok. A ja go nawet jeszcze nie widziałam. Nawet nie wiedziałam,
gdzie jest. Cel zrobiła z tego straszną tajemnicę. Chciałam coś od niej
wyciągnąć o tym, ale nie mogłam. Jak ona się na coś uprze, to nie ma rady. Ale
w końcu przyszedł ten upragniony dzień. Z wrażenia nawet zapomniałam o moim
dziwnym śnie, o którym rozmyślałam cały dzisiejszy dzień. Chciałam tylko
zobaczyć to cudo. Bo znając Celeste – to będzie naprawdę coś nieziemskiego.
-WOW.
– Wyrwało mi się, gdy dojechałyśmy do elektrycznej bramy. Otworzyła się
automatycznie. Zamarłam. Usłyszałam cichy śmiech Cel.
-
Poczekaj aż zobaczysz w środku – rany ona prawie podskakiwała z radości, a
myślałam, że to ja mam coś z głową.
-Yyy,
Cel, nie wątpię, że jest piękny. Ale po co nam taki wielki dom. Jest nas tylko
dwie. No chyba, że o czymś nie wiem? – to ostatnie stwierdzenie, zamieniło się
nagle w pytanie.
-
Oczywiście że tylko my dwie, ale lubię duże przestrzenie. Zawsze marzyłam o
takim ogromnym domu. I w końcu spełniłam to marzenie. – wciąż patrzyłam na nią
pytająco, więc zamyśliła się. – Niedługo przyjedzie Twoja kuzynka Jessica i
zamieszka z nami.
-
Wow, teraz mi mówisz? – wzruszyła ramionami - W sumie, dobrze że mamy tak duży
dom, przynajmniej nie będę musiała z nikim dzielić pokoju.
-
Nie bądź taka niemiła. Będzie fajnie, jestem pewna że się zaprzyjaźnicie.
-
Mówiłam ci już, że twój optymizm mnie przeraża?
-
Przesadzasz. – Uśmiechnęła się i wysiadła z samochodu. - Idę do środka.
-
A ja idę obejrzeć nasz dom od zewnątrz.
-
Tylko się nie ociągaj zbytnio, zaraz będzie obiad.
-
Zdążyłaś coś ugotować? Jesteś jakąś czarownica czy jak? – zapytałam z
sarkazmem. Jej uśmiech na chwilę zniknął, by po chwili powrócić.
-
Chciało by się – odpowiedziała szybko i poszła do domu.
Zostałam
sama na zewnątrz. Zaczęłam się rozglądać. Wszędzie było tak zielono i tak
ładnie. Dom bez wątpienia był piękny. Ściany miały lekko beżowy kolor, okna
były duże, ramy były w kolorze jasnego drewna. Do głównych drzwi prowadziły
schody, a z boku znajdowała się ładna weranda. Na górze z dwóch stron domu były
widoczne balkony.
-
Mam nadzieję, że dostanie mi się pokój z balkonem. – powiedziałam do siebie
cicho i powędrowałam dalej. Z boku domu był duży basen (ach kocham pływanie), a
nad nim rosły palmy i inne ładne rośliny. Gdzieniegdzie stało kilka leżaków i
duży parasol. Jak na jakiejś wyspie. Cel miała rację, już mi się tu zaczęło
podobać. A jeszcze tyle przede mną. Poszłam więc zwiedzać dalej.
Weszłam
przez furtkę do ogródka z tyłu domu, a raczej do ogromnego ogrodu i stanęłam
jak wryta. Poczułam się jak we śnie. Wszędzie drzewa, kwiaty. Zaczęłam się
rozglądać. Tyle tego było. Przez środek ciągnęła się alejka wykładana zieloną
kostką i prowadziła do ławki zawieszonej na… chociaż, właściwie to była
huśtawka. Wszędzie zwieszały się girlandy kwiatów. Centralne miejsce w ogrodzie
zajmowała fontanna. Podeszłam bliżej przyjrzeć się jej. Cichy szmer wody
uspokajał. Była bez wątpienia piękna. Nie miała żadnego konkretnego kształtu,
ot taka całkiem normalna fontanna wykuta z marmuru, nie umiałam nazwać jej
kształtów. Tylko, było w niej coś dziwnego. W tym całym ogrodzie było coś
dziwnego. Obeszłam fontannę dookoła i usiadłam na murku. Rozejrzałam się,
zanurzyłam dłoń w chłodnej wodzie i nagle mnie olśniło. Szybko poderwałam się
na równe nogi. Zaczęłam się nerwowo rozglądać i kojarzyć fakty – huśtawka,
kwiaty, pełno kwiatów i zieleni, alejka wyłożona zielonkawą kostką i w końcu –
fontanna. Tylko jednego tu brakuje – Chrisa. O nie! Nie, nie, nie! To jest po
prostu nie możliwe! Przeraziłam się nie na żarty. Zaczęłam się cofać idąc do
tyłu. Nawet się uszczypnęłam – czyżbym wciąż śniła. Co jest!? Zaczęłam stamtąd
uciekać. Zatrzymałam się przed głównym wejściem do domu i ciężko oddychałam.
Moje myśli gnały jak szalone.
Bez wątpienia coś niedobrego ze mną się działo. Zdążyłam tylko tyle
pomyśleć, gdy nagle znienacka przyszedł ból głowy i ogarnęła mnie ciemność.
Oj, ciekawe, ciekawe :D
OdpowiedzUsuńJuż nie mogę się okaże z tym Chrisem ;D