sobota, 5 maja 2012

Rozdział III: W otchłani


Rozdział III: W otchłani

            - Kto to jest?
            -Co ty gadasz, nikogo tu nie ma.
            -Tam! Tam jest! Tam spadła!
            Usłyszałam przytłumione, zniekształcone głosy, a potem ciche kroki. Leżałam na plecach. Moje serce zaczęło bić jakby zaraz miało wyskoczyć z piersi, a ból głowy nasilał się. Miałam ochotę jęknąć, krzyczeć, uciekać, ale nie dałam rady się ruszyć. Dźwięk kroków słychać było coraz bliżej. Przyspieszył mi oddech. Powoli otworzyłam oczy by zobaczyć ciemność. Zaczęłam gorączkowo mrugać. Gdy moje oczy trochę przyzwyczaiły się do panującego wkoło mroku zaczęłam zauważać skały. Byłam w jakiejś jaskini. Poruszyłam delikatnie głową, w oddali jarzyło się jakieś światło o mocno czerwonym odcieniu. Zamknęłam znowu oczy, ból głowy się nasilił. Właśnie miałam je znowu otworzyć, gdy zamarłam.
            Poczułam na mojej szyi gorący oddech, ktoś, a raczej coś ewidentnie mnie obwąchiwało.
-Żywa. – odezwał się jeden z głosów, które wcześniej słyszałam
            -Jeszcze żywa. He He He. – zaśmiał się szyderczo drugi.
            -Co z nią zrobimy? Zabijemy czy najpierw się zabawimy?
            -Póki to zostaje nam ją zabić, i tak jest nieprzytomna.
            -Chyba masz rację.
Moje myśli zaczęły gorączkowo pędzić jak szalone. Co robić? Co robić? Powoli otworzyłam oczy szczerze zdziwiona. Nade mną stało dwóch mężczyzn, a raczej chłopaków, mieli góra 20 lat. Ich wygląd (byli całkiem przystojni) zupełnie nie pasował do ich dziwnego głosu, tego miejsca i tego, że mnie przed chwila obwąchiwali. Wyglądali raczej na modeli, którzy urwali się prosto z jakiejś sesji, a nie na jakichś zbirów.
            -Proszę proszę, szybko się Królewna się obudziła. – zaszydził pierwszy.
            -Widać, woli inne rzeczy niż śmierć – odpowiedział drugi, po czym oboje zanieśli się głośnym śmiechem. Ciągle się śmiejąc , zaczęli się nade mną pochylać.
            -A co wam tu tak wesoło? – dobiegł nas donośny głos z oddali. Mężczyźni wyprostowali się nagle. Poczułam niewypowiedzianą wdzięczność dla nowo przybyłej osoby.
            -Co tam chowacie? – mężczyzna zaczął iść w naszą stronę.
            -Znaleźliśmy ją tu przed chwilą i… - przybyły mężczyzna ruchem ręki uciszył stojących przy mnie.
            - Aryman, Loki - wracajcie już do swojego zajęcia. Wydawało mi się, że mieliście podlać czarne róże?
            -Ale Negarsanel…
            -Nie! – powiedział głośno mężczyzna o imieniu Negarsanel i spojrzał głęboko w ich oczy. – Powiedziałem wracajcie do swojego zajęcia. – powtórzył głosem nie znoszącym sprzeciwu. A oni spuścili głowy, ukłonili się i poszli. Z jednej strony byłam pod wrażeniem, ale z drugiej okropnie się bałam. Negarsanel patrzył nieco znudzonym wzrokiem na odchodzących Arymana i Lokiego, a gdy już zniknęli z widoku powoli odwrócił się do mnie. Zadrżałam, chyba to wyczuł, bo uśmiechnął się delikatnie.
            -A więc, kim jesteś ziemska dziewczyno i jak się tu dostałaś?
            -Ja… ja nie  wiem – odpowiedziałam cichym, piskliwym i drżącym głosem.
            -Poczekaj, pomogę Ci. – złapał mnie pod łokieć i pomógł usiąść. – hm… - zamyślił się przyglądając mi się – No dobrze. W takim razie powiedz mi, jaka była ostatnia rzecz, jaką robiłaś zanim się tu znalazłaś.
            -Czy Negarsanel nie oznacza Książę Piekła? – wypaliłam nagle. Chłopak zrobił zaskoczoną minę, a potem w jego oczach pojawił się złowrogi czerwony blask. Zaczęłam żałować, że zadałam bezmyślnie to pytanie. Jednak po chwili złość na jego twarzy została zastąpiona zwykłą uprzejmością.
            -Tak. – opowiedział nieufnie. – A skąd ludzka dziewczyna ma takie informacje?
            -Dużo czytam.
            -Ach tak. – widać było wyraźnie, że się rozluźnił. – Moje drugie imię to Negarsanel, a pierwsze to po prostu Nathaniel, w skrócie Nate. Będzie prościej, gdy właśnie tak będziesz się do mnie zwracała. – uśmiechnął się. – A Ty jak masz na imię?
            -Samantha. Ale znajomi mówią Sam albo Samie. – uśmiechnęłam się zmieszana. – gdzie jesteśmy?
            -To jest teraz nieważne. – odpowiedział szybko, po czym zaczął się we mnie wpatrywać, tak że się zarumieniłam – Czy jesteś zwykłym człowiekiem? – zapytał ostrożnie.
            -Yyy, no a kim mam być, kosmitą? – zapytałam trochę niegrzecznie, ale po chwili dodałam – Tak, tak jestem zwykłym człowiekiem.
            -I nie masz jeszcze 16 lat? – Nate drążył temat dalej.
            -Za miesiąc będę miała – zrobiło mi się słabo. Skąd on to wiedział?
            -Ach tak. – Nate wpatrywał się we mnie wciąż. Odwróciłam wzrok i znowu zobaczyłam ten czerwony blask w oddali. Wytężyłam wzrok. To były jakieś kamienie. Jakby rubiny, tylko miała głębszy, żywszy kolor. Kolor krwi. W dodatku świeciły czerwonawą poświatą. Było ich tam całe mnóstwo.
            -Kamienie. – powiedziałam, a moje słowa przecięły ciszę między nami.
            -Tak, widzisz jesteśmy w takiej jakby… dużej jaskini. Pełno tu kamieni – odparł bez namysłu chłopak.
            -Nie, nie – pokręciłam głową. – Czerwone, świecące kamienie. O tam! Pokazałam palcem na złogi intrygujących kamieni.
            -Widzisz je? – chłopak nie krył tym razem zdziwienia. – Kim Ty jesteś!? – zagrzmiał – zobaczyłam znowu w jego oczach złowrogi, czerwony blask. Spuściłam głowę, miałam ochotę się rozpłakać. Byłam w nieznanym miejscu, daleko od domu, nie wiedziałam jak się tu dostałam, poza tym bolała mnie głowa, i jeszcze był tu obok mnie nieziemsko przystojny chłopak o piekielnym imieniu, w którego spojrzeniu kryła się ciemność i zło.
            - Spokojnie – wyciągnął do mnie rękę, ale zawahał się w pół drogi.
            -Panie!?  - prawie podskoczyłam na dźwięk jakiegoś nowego głosu. Nate się zawahał patrząc na mnie.
            -Ciiii, to tylko strażnik – wyszeptał kładąc szybko mi dłoń na ustach, żebym nie krzyczała i wskazał ręką, abym się schowała za dużym głazem. Posłusznie to zrobiłam.
            -Co się stało Fulerielu? – odezwał się głośno.
            -Ojciec Cię szuka. Zaraz będzie kolacja.
            -Już idę. – powiedział Nate. Ale strażnik wciąż nie odchodził. – Coś jeszcze? – zapytał Nathaniel
            -Loki coś mówił, że jest tu dziewczyna? – zapytał niepewnie Fuleriel.
            -Tak. Była.
            -Naprawdę? Śmiertelniczka? – ożywił się strażnik.
-Chyba śmiertelniczka. Podczas snu wysłała tu swoją projekcję astralną. Ale już jej nie ma.
-Ahh. No szkoda.
-Tak istotnie. A teraz jak możesz, opuść mnie już, i zawiadom mojego ojca, że niedługo dołączę do was.
            -Dobrze Panie. – strażnik ukłonił się nisko i odszedł.
            Nathaniel odwrócił się do mnie. Ale w tej chwili zaczęłam słyszeć szepty „Samantho Alice wróć do mnie. Już dość tej podróży” i poczułam zapach palonych ziół. A potem zdążyłam tylko na krótko złapać spojrzenie chłopaka, by po chwili znowu pochłonęła mnie ciemność.  

1 komentarz:

  1. Nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału :D

    Król piekła ha? Interesujące :)

    OdpowiedzUsuń